Dieta, dieta, dieta, dieta. To słowo często kojarzy się z negatywnymi emocjami. O czym myślisz, gdy mówię dieta? Co z wyrzeczeniami? Głodzenie się? Przecież to dużo pracy. Nie da się zjeść ulubionych ziemniaków czy chleba. Hmm... Hmm... Jaką dietę powinnam stosować? Co to jest dieta? Co oznacza definicja diety?

Jestem na diecie, która tak naprawdę jest MODELEM na jedzenie wszystkiego.

Aby wyjaśnić, nie jem przetworzonej żywności i ograniczam spożycie glutenu, nabiału i mięsa (czyli nie jem ich kilka razy dziennie). Nie odwiedzam sieciowych jadłodajni jak McD.... KF..., Burg... itd. Jeśli mnie tam widzisz, to zazwyczaj na sałatkę. Ale tak nie jest. Nie kupuję soków ani napojów gazowanych w sklepie spożywczym. Nie jem żadnej białej mąki, chyba, że jestem zaproszona. Żeby nie tracić czasu na wymienianie wszystkich rzeczy, których nie lubię w sklepach, skupię się na tym, co jem i jak jem.

Mięso jem 2-3 razy w tygodniu. W jednym tygodniu jem rybę. Zboża są dostępne w różnych formach każdego dnia. Chleb żytni razowy i gryczany to moje ulubione. Naleśniki gryczane. Pizza z pełnego ziarna. Makaron pełnoziarnisty, makaron ryżowy 1-2 razy w tygodniu robię w domu słodycze. Jeśli muszę je kupić, robię ciemną czekoladę z orzechami. Produkty mleczne to niepasteryzowane mleko, jogurty naturalne, kefiry oraz sery białe i żółte (także kozie lub owcze).

Na śniadanie jem proso, quinoa i grykę. Tłuszcze nierafinowane, takie jak oleje z siemienia lnianego (sama go tłoczę prasą do oleju), masło, masło klarowane i gęsi tłuszcz, awokado, orzechy. Sól jest nierafinowana.

Poza tym jem wszystkie owoce, warzywa, rośliny strączkowe (białko), nabiał roślinny, pieczywo bezglutenowe.

Jest tam wszystko. Stosuję też przerywany post.

Zawsze mnie martwi, gdy ktoś mi mówi, że jest na diecie.

To stwierdzenie również kojarzy się z wyrzeczeniami. Jeśli jednak jesz przetworzoną żywność, słodycze, a do tego makarony i bułki, które są tylko białe, to nawet najlepsza dla Ciebie dieta będzie wyrzeczeniem. Jest ona jednak w tym przypadku konieczna.

Co się dzieje po takiej diecie? Dieta nie powinna trwać dłużej niż dwa tygodnie. Możesz spodziewać się, że efekty znikną, jeśli wrócisz do starych nawyków żywieniowych. Powodowały one przyrost masy ciała, więc znowu będą, ale szybciej, i mamy efekt jo-jo. Dlaczego? Bo zmienia się metabolizm i jedzenie, które jemy wcześniej, jest tak samo dobre po diecie o stałej liczbie kalorii.

Powinnaś na stałe zmienić sposób odżywiania.
W międzyczasie możesz obserwować co Ci smakuje, a co nie. Będziesz wiedziała, co czujesz. Ta zmiana ma trwać wiecznie. Biały makaron nie jest do odrzucenia na 2 tygodnie. On będzie trwał wiecznie. Możesz go zastąpić makaronem razowym. Kiedy masz incydent z rodziną lub przyjaciółmi, po prostu jesz to, co dają i nie robisz scen. Chyba, że poproszą.

Jak zmienić swój sposób odżywiania i nie musieć przechodzić na dietę?

Czy trzeba liczyć kalorie?
To zależy. Może być konieczne, jeśli masz zespół metaboliczny. Możesz liczyć kalorie w jedzeniu, jeśli jesz za dużo. Nie ma potrzeby liczenia kalorii. Jeśli jesz warzywa, owoce, zdrowe oleje, odpowiednią ilość węglowodanów i nie przejadasz się, to po co liczyć kalorie? Nie ma znaczenia, ile jesz.

Chyba, że jesz orzechy garściami i zużywasz kilka łyżek oleju dziennie, to licz ich kalorie. W ogóle nie trzeba ich liczyć. My nie liczymy.

Jestem jednak przeciwna temu, żebyś się głodziła.

Wolę stopniowe wprowadzanie zmian. Nie chodzi mi o to, że wszystko robię za jednym zamachem. Jeśli zbyt długo będę z czymś zwlekać, mogę się zniechęcić.

Przekonałam się jednak, że ludzie nie są tolerancyjni na nagłe zmiany. Buntują się. Sposób realizacji musi być dostosowany do danej osoby.